Louis
przygryzł od środka policzek gdy zobaczył na ekranie telefonu, kto do niego
właśnie dzwoni. Nie powinien już ignorować połączeń od Eleanor. Powinien
postąpić jak dorosły. Ale cholera, jak postępują dorośli?
Spojrzał
w bok na Harry’ego, który leżał na wznak na leżaku, opalając się przy hotelowym
basenie, a w jego uszach (przypuszczalnie uszach; kto wie, co on tam ma pod
tymi lokami?) tkwiły słuchawki od iPoda. Westchnął i odebrał telefon, zanim się
rozmyślił.
-
Nareszcie! – usłyszał dobrze znany sobie głos, w którym wyczuwalna była ulga.
-
Cześć – przywitał się dość neutralnie, z lekkim wahaniem. – Dlaczego dzwonisz?
-
Bo chciałam ci wszystko wytłumaczyć. Nie chodzi o wymyślanie sobie wymówek bo
wiem, że zawiniłam, ale… - słychać było, że przełyka ślinę. – Ale o to, co mną
kierowało.
-
Mów – powiedział tylko.
-
Dzięki, Lou. Bo chodzi o to, że nie chciałam się z nim spotkać po to, by cię
wkurzyć czy wzbudzić w tobie zazdrość… No, może trochę. Nie przypuszczałam, że
złapią mnie paparazzi, ale mogłam się tego spodziewać – zaśmiała się gorzko. –
Wiesz, czemu się z nim spotkałam? Bo było mi już niedobrze, jak patrzyłam na
ciebie i Harry’ego. Bo to z nim spędzałeś czas, nie ze mną. To z nim chodziłeś
do kina, z nim się spotykałeś, jak miałeś wolne.
-
Czekaj… Byłaś zazdrosna o mojego przyjaciela? – przerwał jej z niedowierzaniem.
– El, to niedorzeczne! Przecież ja cię…
-
Daruj sobie, Lou. Gdybyś mnie naprawdę kochał, nie stawiałbyś mnie w swojej
hierarchii niżej niż Stylesa. Nie mówię, że nie było między nami chemii, ale
miłość? Nie sądzę.
Louis
potarł czoło.
-
Ale El, o co ci chodzi? Przecież wiesz, że jesteśmy z Hazzą najlepszymi
przyjaciółmi… Jesteśmy praktycznie tak blisko, jak bracia!
-
W takim razie uważaj, bo kazirodztwo nie jest dobrze przyjmowane w
społeczeństwie – powiedziała jedynie i rozłączyła się, zostawiając do z jeszcze
większą ilością pytań niż wcześniej.
***
Kiedy
Niall pakował się przed wyjazdem nie przypuszczał, że ktoś będzie miał zamiar
go odwiedzić o siódmej rano; gdy rozległ się dzwonek do drzwi po prostu go
zignorował i nadal przeliczał koszulki wyciągnięte z szafy.
Usłyszał,
że jego tata idzie otworzyć, po czym zamarł, słysząc gościa.
-
Dzień dobry – powiedziała Phee. Co ona tu robiła? – Ja, em… Czy jest Niall?
Znaczy się… - odchrząknęła. Chłopak nie chciał, żeby dalej się męczyła, więc
zbiegł szybko na dół i uśmiechnął się zza pleców Bobby’ego.
-
Możesz już iść, tato – zwrócił się do niego. Kiedy mężczyzna odchodził, uniósł
kciuk w górę, co chłopak skwitował tylko pokręceniem głowy.
-
Coś się stało? – spytał, nagle poważniejąc, widząc pobladłą twarz Phee.
-
Z mamą jest bardzo źle – zakomunikowała mu. – Muszę jechać do Dublina już
teraz… - wskazała stojące przy chodniku czerwone Mini. – I chciałam się
pożegnać. – wyciągnęła do niego dłoń. Horan ujął ją delikatnie (czuł, jak drży)
i po krótkim namyśle pochylił się i pocałował dziewczynę w policzek, nadal nie
puszczając jej dłoni.
-
Pisz, dzwoń, cokolwiek – powiedział jedynie, a ona pokiwała głową i puściła
jego rękę.
-
Do widzenia, Niall – pożegnała się ze smutnym uśmiechem na twarzy. Chłopak
krzywo to odwzajemnił, koniecznie chcąc coś powiedzieć, ale wszystko, co
przychodziło mu do głowy, brzmiało jak kwestia z dennej amerykańskiej komedii
romantycznej. W zamian powiedział tylko jedno.
-
Do zobaczenia, Murphey.
-
Nie jestem tego taka pewna – powiedziała cicho, ignorując to, że zwrócił się do
niej pełnym imieniem, i odwróciła się, po czym odeszła do samochodu. Drzwi
zatrzasnęły się za nią, siedząca za kierownicą babcia odpaliła silnik i po
chwili już ich nie było.
-
Utrzymacie kontakt, prawda? – spytała Catrina St. James po kilku kilometrach
ponurego milczenia ze strony swojej wnuczki.
-
Niby tak – powiedziała Phee, potakując. – Chociaż to i tak się nie uda.
-
Co?
-
Jakikolwiek związek… czy coś w tym guście. Znamy się jakieś… Dwa tygodnie? I
nie zanosi się na to, że uda się to pociągnąć. W końcu jego praca to jeżdżenie
po całym świecie i śpiewanie do tysięcy piszczących dziewczyn, marzących o tym,
by z nim być.
-
A ty masz taką szansę, i jej nie przyjmujesz.
Phee
wzruszyła ramionami, odwracając twarz w stronę okna.
-
To nie szansa, to przypadek To by i tak nie przetrwało.
-
Skoro tak uważasz… - westchnęła babcia dziewczyny, choć uważała, że gdyby jej
wnuczka naprawdę tego chciała, ich (co najmniej) przyjaźń by przetrwała.
***
-
Cholera, Niall, ostatnim razem jak sprawdzałem nie byłeś dzikim zwierzęciem! –
wykrzyknął Louis, kiedy Irlandczyk zmiażdżył go w uścisku.
-
Czyli wszystko już w porządku? – spytał chłopak, puszczając przyjaciela.
-
W najlepszym. Tak sądzę – powiedział, spoglądając w bok na Harry’ego, który
uśmiechnął się do niego promiennie. – Rozmawiałem z Eleanor – dodał nieco
poważniejszym tonem, zwracając się znów do Nialla.
-
O. – powiedział jedynie blondyn, tracąc radosny błysk w oku. – I co?
Louis
westchnął i przebiegł dłonią przez włosy, mierzwiąc je sobie trochę.
-
Nie wiem. Serio. Ta rozmowa była taka dziwna… - Westchnął ponownie. – Bo tak
jakby ona stwierdziła, że… Cholera, aż głupio mi o tym mówić… - Przerwał na
chwilę i spojrzał niepewnie na obserwującego go przyjaciela. – No że niby
twierdzi że ja i Harry jesteśmy zakochani – wyrzucił z siebie. – A nie
jesteśmy. Ale ona to tak powiedziała…
Niall
zmarszczył brwi i spojrzał na Louisa, potem na rozmawiającego z Liamem i Zaynem
Harry’ego, a potem znowu na Louisa.
-
Cóż… - Przez chwilę zbierał w głowie słowa. – Osoba postronna mogłaby
stwierdzić, że jesteście w czymś w rodzaju związku, biorąc pod uwa…
-
Nie ty następny! – krzyknął Tommo i bez słowa poszedł do pozostałej trójki
chłopaków, patrzących na niego pytająco. W odpowiedzi tylko pokręcił głową i z
uśmiechem zaczął o czymś mówić. Niall po chwili również do nich dołączył i
udawali, jakby nic się nie stało.
Rozmową
o pobycie Louisa i Harry’ego w Barcelonie zapełnili te kilka minut, po których
do studia wszedł Savan Kotecha i jeden z producentów – ich wolne się skończyło,
mieli wrócić do nagrywania nowej płyty. Zostało im już tylko kilka piosenek, a
jedną z nich było Summer Love
autorstwa Nialla. Był taki dumny z niej, kiedy ją napisał, a teraz miał ochotę
gorzko się zaśmiać z tej całej sytuacji. Prawie jakby przewidział, że taka letnia miłość go spotka.
Miłość?
Nie był pewien tego słowa. Ale niezaprzeczalnie było to coś wyjątkowego.
***
W
przerwie po dwóch godzinach pracy – żeby nagrać coś, musi to być perfekcyjne –
Harry został wysłany do Starbucksa po kawę dla każdego, Niall i Liam
postanowili zrobić jakiś kawał Savanowi, a Louis i Zayn zostali sami w studiu.
-
Co tam u Perrie? I u was ogólnie? – spytał Tommo, siadając pod ścianą i klepiąc
ziemię obok siebie, żeby mulat usiadł obok niego.
-
W porządku – odpowiedział chłopak, siadając. Kiedy to robił, strzeliło mu coś w
kolanie i skrzywił się, mrucząc pod nosem coś w stylu „starość nie radość”. – A
jak tam twoje życie miłosne? – zapytał. Wiedział, że coś się stało w Hiszpanii.
Wiedział. Harry nie byłby tak bardzo
rozentuzjazmowany po przyjeździe.
-
Czemu wszyscy mnie o to pytają? – Louis zmarszczył brwi. – Też w porządku, jak
sądzę. Znaczy się, rozstaliśmy się z Eleanor już na dobre, ale już z tego
powodu tak nie rozpaczam. Kiedy byliśmy w Hiszpanii z Hazzą to tak właściwie o
niej już zapomniałem. Przy nim nie da się pamiętać o jakiejś tam dziewczynie.
-
Czyli powiedział ci… - zaczął Zayn, ale nagle się zaciął stwierdziwszy, że nie
powinien tego pytania zadawać. Co on mógł wiedzieć na temat tego, co dzieje się
między jego przyjaciółmi? Fakt, Harry często mu się zwierzał, ale po
przyjeździe z wakacji nie miał na to czasu. Co, jeśli nic się między nimi nie
wydarzyło?
-
O czym? – spytał podejrzliwie Tommo, kiedy Zayn bił się z myślami. Chłopak
tylko pokręcił głową. – Zayn, zacząłeś, więc proszę cię, skończ – zaczął
drążyć.
-
To nic. Naprawdę.
-
Zayn… - Louis wpatrzył się w niego zmrużonymi oczami. – Wiem, że nie umiesz
kłamać. Powiedz mi.
Mulat
znów pokręcił głową, ale przyjaciel zbliżył się do niego tak, że niemal
przypierał go do ściany, a ich twarze dzieliły dwa cale.
-
Zayn.
Chłopak
nie chciał mówić. Nie mógł. Przysiągł Harry’emu że nie powie. Ale pod wpływem
tych groźnych niczym letnia burza oczu jego usta same wypowiedziały te słowa.
Za co miał ochotę sobie je zaszyć, albo jak małe dziecko udać, że przekręca
kluczyk i wyrzuca go przez ramię. Ale nie mógł tego cofnąć. Nie mógł cofnąć
tych wyrazów, tych głosek.
-
Jest w tobie zakochany.
Wiedział,
że to był błąd. Wiedział, że Harry mu tego nie wyznał. Wiedział, obserwując
zmieniający się wyraz twarzy Louisa: najpierw zastygł, potem jego oczy
otworzyły się szeroko, po czym znów zwęziły do małych szparek. Bez słowa wstał
i spojrzał na niego z góry.
-
Wiesz co Zayn? Pieprz się. Pieprzcie się kurwa wszyscy – ty, Eleanor i Niall.
Bo Harry nie jest cholernym gejem. I ja też nie. Pieprzcie się – powiedział, po
czym gniewnie wyszedł, niczym tajfun wypadł ze studia. Z daleka zobaczył
wracającego ze Starbucksa Stylesa, niosącego sześć kubków w swoich wielkich
rękach, ale zignorował go i wsiadł do swojego Porsche. Już chciał odjechać, ale
zorientował się, że przecież zostawił wszystkie inne rzeczy w torbie, która
została w studiu.
-
Geniusz – wymamrotał do siebie i oparł się czołem o kierownicę. Wyciągnął ręce
na desce rozdzielczej i starał się rozplątać ten mętlik, jaki miał właśnie w
głowie. Usłyszał pukanie w szybę, ale nawet nie drgnął. Wiedział kto to. Nie
miał zamiaru z nikim rozmawiać, a szczególnie z nim. Musi wszystko sobie poukładać.
Harry
jednak nie dawał za wygraną.
-
Louis! – zawołał, tak by chłopak usłyszał go przez szybę. – Coś się stało?!
Lou
podniósł gwałtownie głowę i, nadal nabuzowany, otworzył drzwi i wysiadł.
-
Wiesz co się stało? – zaczął, patrząc na niego w górę, kiedy ten przyglądał mu
się trochę niezrozumiale, trochę troskliwie. - Wszyscy twierdzą, ze jesteśmy
razem. Ja i ty. I Zayn twierdzi, że
jesteś we mnie zakochany. I to nie jest prawda. To nie jest prawda – powtórzył zdecydowanie.
– Ale mnie to nieźle wkurwiło. Więc proszę cię, daj mi święty spokój.
Już
chciał się odwrócić i wsiąść z powrotem, ale zatrzymał go szept Harry’ego,
niemal niesłyszalny wśród odgłosów z ulicy, śpiewu ptaków czy szumu liści
wprawianych w ruch przez wiatr.
-
Ale to jest prawda.
Chłopak
odwrócił się i ujrzał Harry’ego, stojącego tak, z sześcioma kubkami kawy,
patrzącego niepewnie na niego, wyglądającego jak jakaś sierotka.
-
Nie powiedziałeś tego.
-
Powiedziałem.
-
W takim razie, ty też się pieprz – oznajmił z kamiennym wyrazem twarzy i wsiadł
z powrotem do Porsche. Przestał się martwić rzeczami i po prostu odpalił silnik
i odjechał, zostawiając Harry’ego samego na parkingu.
Przez
jakieś dwie godziny krążył po Londynie, plącząc się w jednokierunkowych
uliczkach i gubiąc w nieznanych dzielnicach. Przez cały czas czuł, jak wibruje
telefon w jego kieszeni, ale nie wyciągnął go nawet na chwilę przez ten czas.
Dopiero kiedy emocje opadły, zmusił się do przeczytania wszystkich wiadomości,
które dostał. Harry’ego zostawił na sam koniec.
co ty wyprawiasz louis??? – pisał Savan.
– gdzieś ty jest???
LOUIS PRZEPRASZAM
PRZEPRASZAM TAK STRASZNIE PRZEPRASZAM NIE POWINIENEM POWINIENEM TO ZOSTAWIĆ JAK
JEST TAK STRASZNIE MI PRZYKRO LOUIS – widniało pod nazwą „Zayney”.
Louis, nie jesteś divą. Wracaj do studia
– brzmiała wiadomość od jednego z ich menagerów, również o imieniu Harry.
stary, m!m cię chce ukatrupić . uciekaj, ile
sił w twoich koniach mechanicznych !!
No
i w końcu wiadomości od Stylesa.
Louis. Odbierz. Proszę.
Zayn nie powinien tego
mówić, sam bym ci powiedział w swoim czasie. Jeśli sprawy by się odpowiednio
ułożyły. Jeśli nie, nie mówiłbym.
Odbierz. Muszę ci
wszystko wyjaśnić.
Lou?
Mam nadzieję, że nie wjechałeś
na żadne drzewo przeze mnie. Przepraszam.
W sensie przepraszam z
góry, jeśli wjechałeś w drzewo albo coś. Nie przepraszam za moje uczucia. Nie
mogę.
Boo, odezwiesz się?
Podobno mówiłeś
Zaynowi, że nie jesteś „cholernym gejem”. Ja też nie, Lou.
Mam nadzieję, że to
rozumiesz. Bo to jest takie… ugh.
Wolałbym ci to
tłumaczyć co najmniej przez telefon, jak nie twarzą w twarz. Te smsy mnie
wykończą.
Louis, proszę.
Przecież nie miałeś
nigdy nic do homoseksualistów. Czemu mam wrażenie, że mnie zacząłeś
nienawidzić?
Louis…
Już nic.
I w umyśle Louisa
też już nie było nic. Pustka, która dokuczała jeszcze bardziej niż mętlik
myśli. Bo coś zawsze jest lepsze od
nicości.
I
w jego umyśle nie było już nic.
uratowałaś mi życie tym rozdziałem, długo trzeba było czekać ale za to jest wspaniały a i oderwałaś mnie tym samym od nauki z tego cholernego niemieckiego DZIĘKUJE :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że na następny nie trzeba będzie tyle czekać
pozdrawiam Dominika ;)
świetny.cudowny.fantastyczny.czujący.piękny. czekam na dalszą cześć
OdpowiedzUsuńyey, tak strasznie tęskniłam za tym opowiadaniem. a ten rozdział jest taki... yey. ostatnie zdanie wprawiło mnie w bardzo melancholijny nastrój, ale to nic. i tak się cieszę, że dodałaś coś nowego.
OdpowiedzUsuńKońcówka.... Biedny Harry, ale i tak świetnie, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDłuugo kazałaś czekać na ten rozdział!:P ale zdecydowanie, warto było czekać:) osobiście nie lubię El, ale takiego obrotu sytuacji raczej bym się nie spodziewała - zaskoczyłaś mnie po raz kolejny:) Czekam na kolejny rozdział bo jestem bardzo ciekawa co zrobi teraz Louis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny - L.B. :)
Jeśli masz chwilkę zajrzyj do mnie:)
http://maly-motyl.blogspot.com
ADfhkdsgjkldfhgkhdfkgjs.
OdpowiedzUsuń...
...
Przepraszam.
Rozdziału długo nie było, już zaczęłam się trochę martwić. Jednak wróciłaś w przepięknym stylu, więc wszystko wybaczam. Uwielbiam twój styl i... ogólnie Ciebie. Siostra mnie się pytała co się stało, bo podczas czytania przyciskałam dłonie do ust i coś sobie mamrotałam.
Jestem wielką fanką "miłości" Phee i Nialllera. Martwię się tylko o mamę Murphey. Mam wrażenie, że z tego nic dobrego nie wyniknie, ale tfu, trzeba to wypluć. Nie chcę nic zapeszyć.
Uwielbiam wprowadzenie wątku Larry'ego. Rzadko to się zdarza w "zwykłych historiach hetero", a lubię odmienność. W dodatku te teksty *o* "[...](przypuszczalnie uszach; kto wie, co on tam ma pod tymi lokami?)[...]"; "Jesteśmy praktycznie tak blisko, jak bracia! - W takim razie uważaj, bo kazirodztwo nie jest dobrze przyjmowane w społeczeństwie."; "uciekaj, ile sił w twoich koniach mechanicznych !!", "W sensie przepraszam z góry, jeśli wjechałeś w drzewo albo coś.". Boskie po prostu. Tylko strasznie szkoda mi Hazzy. A Lou... to zwykły dupek. Przepraszam, taka jest moja opinia. Nie mogę nic więcej napisać, bo ten komentarz nie miałby końca. Ale wiedz, że uwielbiam. Ciebie i tę historię.
Teraz tylko pozostaje mi czekać na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się nieco szybciej. Trzymaj się, ściskam mocno xx
Na coś takiego warto było tyle czekać. Moje shipperskie serduszko niezmiernie się cieszy z Larry'ego <3 Jestem też ciekawa jak to będzie między Phee, a Niallem i co z ich Summer Love. Czekam z niecierpliwością na następny!
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńzaczęłam niedawno czytać Twojego bloga i jestem zauroczona :) cieszę się przede wszystkim że nie ogranicza się do jednego wątku, tylko potrafisz prowadzić kilka jednocześnie :) życzę weny x
OdpowiedzUsuńProszę, a raczej błagam o następny rozdział. Ja tu się popłakałam jak Lou zostawił Harrego i jak czytałam te esemesy od Hazzy.. ;'( Piszesz cudownie ;*
OdpowiedzUsuńBrak mi słów..... Po prostu sie rozpłakałam, nię wiem czemu ... może za dużo emocji? Tak mi żal Harry'ego, ale z drugiej strony rozumiem zachowanie Louisa . Uhr...to skomplikowane i jeszcze biedna Phee . Szkoda, że to tak sie potoczyło z Niallem. W każdym bądź razie mam nadzieję, że wszystko sie ułoży, bo przecież nię może sie wszystko bez przerwy pieprzyć , prowda? Prosze powiedz że tak....szczerze ....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo weny .
ps. może mogłabym napisać więcej i postaram sie bardziej następnym razem, ale teraz po prostu brak mi słów i nie wiem jak powiedzieć co czuje ale jest to chyba zachwyt, podziw i ...nadzieja? Bo jestem chyba fanką happy endów ale kocham smutne czy realistyczne zakończenia.....Uhr nie mogę się wysłowić. przepraszam...
Idealny rozdział. Proszę o następny taki :) A właściwie każdy jest boki nawet jak się nie starasz. Wzruszyłam się esemesami Hazzy, tak jakbym słyszała taki cichy, smutny głos Harry'ego w mojej głowie, który czytał mi wszystkie wiadomości. <3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w nowym konkursie na stronie stowarzyszenia www.ff-1d.blogspor.com !
Przewidujemy niezłe nagrody :)
Pozdrawiam!