sobota, 1 września 2012

Czwarty


            Wyspana jak nigdy, Murphey wyszła do pracy. Nie przypuszczała, że przez tydzień praktycznie dojdzie do siebie. Trzy miesiące zmagała się z bólem, bezsennością i bezradnością, a przez te kilka dni znów zaczęła żyć.
            Po wczorajszej rozmowie z Louisem poszukała w komputerze folderu z nagraniami ze swoich występów, a w szczególności z przesłuchania. Miała wtedy na sobie swoją najlepszą sukienkę, granatową ze srebrnymi wykończeniami. Tańczyła w miękkich butach, włosy miała zaplecione w warkocz francuski. Oglądając teraz ten występ, zastanawiała się, czy mimo tak długiej przerwy nadal potrafi tak tańczyć.
            Z rozmyślań wyrwał Phee widok Lou siedzącego na schodkach przed sklepem. Z jego miny można było wywnioskować, że coś się stało. Coś… złego?
            - Hej, co ci jest? – spytała od razu.
            - Nic… Wszystko – odparł.
            Dziewczyna zobaczyła nadjeżdżającego znajomego, (niegdyś) białego Volkswagena Transportera. Ten zatrzymał się przy krawężniku i wysiadł z niego Matt Bowman.
            - Witaj, Phee – przywitał się mężczyzna. Spojrzał pytająca na Louisa.
            - Lou, pomożesz nam wnieść warzywa i owoce? – spytała od razu dziewczyna. Szatyn podniósł się i z widoczną niechęcią pomógł. Kiedy pan Bowman odjechał, Phee zaprowadziła kolegę na zaplecze i tam usadziła na jedynym krześle. Nastawiła wodę w elektrycznym czajniku i stanęła naprzeciw, opierając się o ścianę z założonymi na piersiach rękami. Nie odwracała jeszcze kartki z napisem „zamknięte”. Ludzie mogą poczekać.
            - Chodzi o Eleanor – powiedział w końcu chłopak.
            - Twoją dziewczynę? – domyśliła się Murphey. On tylko pokiwał głową.
            - Wczoraj dowiedziałem się, że mnie zdradza. – Mówiąc to, wpatrywał się w podłogę.
            - Na pewno? Skąd to wiesz? – pytała dziewczyna, ale była wstrząśnięta tym. Nie wyobrażała sobie tego, by ktoś ją kiedyś zdradził… To musiało strasznie boleć.
            - Jakaś Alice coś tam mi pokazała w The Sun.
            - The Sun?! Och, proszę cię. To pewnie tylko plotki.
            - Widziałem zdjęcia! – krzyknął, wreszcie zwracając wzrok na rudą. – Potem wszedłem na Twittera, gdzie praktycznie wszystkie obserwujące mnie osoby pisały mi coś w rodzaju kondolencji! – Rozemocjonowany chłopak aż wstał z miejsca. - Pocieszały mnie po zerwaniu z El, chociaż ja tego jeszcze nie zrobiłem! W światowych trendach było Elounor Is Over, a zaraz po tym Larry Is Real Bitches!
            Phee westchnęła i podeszła do Louisa. Położyła mu dłonie na ramionach.
            - Słuchaj. Przez jedną plotkę fani nakręcili się wzajemnie i oto, co z tego wyszło. Nie możesz ufać osobom trzecim, musisz sam porozmawiać z Eleanor.
            W tym momencie woda się zagotowała i Murphey odeszła, by zrobić herbatę przyjacielowi.
            - A tak właściwie – zaczęła, wsypując cukier do kubka – kto to jest ten Larry?
            - Larry Stylinson to wymysł naszych fanów, wspólne imię dla mnie i Harry’ego – powiedział zrezygnowany Lou.  – Wiesz… Takie imiona się wymyśla parom w show-biznesie.
            - Czyli oni tak jakby… Chcą żebyście byli razem? – spytała z uniesionymi brwiami dziewczyna i podała kubek Louisowi.
            - Taa… A my się tylko przyjaźnimy. Czy to coś złego?
            - Oczywiście, że nie. – Phee odwróciła wzrok. Kiedy jeszcze nie znała Lou, myślała, że on i Harry faktycznie są parą. Nie interesowała się One Direction, w Internecie zaś widziała co chwilę jakieś zdjęcia typu „Dlaczego twierdzę że chłopcy z 1D są homo”, gdzie ci trzymali się za ręce i tym podobne.  Z drugiej strony po poznaniu Louisa myślała, że te rzeczy wymyślali antyfani – a tu się okazuje, że to same Directionerki… Na pewno nie było to miłe dla  chłopaków. W końcu jak ona by się czuła, gdyby ktoś stwierdził, że ona i Maggie to para? Czułaby się źle, szczególnie, gdyby miała chłopaka.
            - To jak, zadzwonisz do Eleanor i szczerze z nią porozmawiasz? – zapytała, przerywając niezręczną ciszę.
            - Jasne… - odparł, ale niezbyt przekonywująco. – Phee, mogę tu zostać do końca twojej zmiany? Nie chcę wracać do chłopców.
            - Oczywiście! Jeśli będziesz się nudzić, mam jakąś książkę w torebce, możesz sobie poczytać.
            Chłopak pokiwał głową na znak potwierdzenia i pochylił się nad kubkiem z parującym płynem.

***

            - Tak właściwie to gdzie się podział Louis? – spytał Liam.
            - Nie mam pojęcia… Chyba bardzo się przejął tą sprawą z Eleanor i chce pobyć sam – odparł Harry. To on znał Lou najlepiej ze wszystkich, ale i  jego zdziwiło zachowanie przyjaciela. Nigdy zbytnio nie przejmował się mediami, a szczególnie jakimiś tanimi brukowcami. Co w niego wstąpiło? W jego związku wszystko układało się świetnie… Dlaczego więc zwątpił w Eleanor?
            Liam tylko westchnął i przeczesał włosy palcami. Myślał, myślał i nie umiał nic wymyślić. Tego dnia mieli jechać do Dublina i mimo tego, że mają urlop, spotkać się z fanami. Ale co oni – a raczej one – zrobią, kiedy zobaczą, że jednego z nich nie ma? Będą mniej rozczarowane, niż gdyby nie pojawili się w ogóle. Pewnie już znają te plotki o Eleanor, czytały te gazety, widziały te zdjęcia. Jeżeli Lou się nie pojawi, to będzie potwierdzeniem tych bzdur.
            - Zadzwonię do niego – zaproponował Harry widząc, jak Liam się męczy. Ten tylko pokiwał głową i obserwował Hazzę. Chłopak spacerował po pokoju z telefonem przy uchu, zagryzając wargę. Louis musiał nie odbierać, bo chłopak wybrał numer jeszcze raz. I jeszcze. – Szlag! – krzyknął za trzecim razem. – Teraz już nie odzywa się poczta głosowa; on po prostu wyłączył telefon!
            Liam westchnął i przejechał dłonią po twarzy.
            - Trudno, to on się będzie tłumaczył. Powiedz chłopakom, że jedziemy. – Szatyn wziął portfel leżący na komodzie i kluczyki do samochodu, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
***
- To co, wracasz teraz do Nialla? – Phee zwróciła się do Lou, kiedy wyszli już ze sklepu. Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie wiem… Chyba za bardzo nie mam ochoty się z nimi zadawać teraz.
- I liczysz na to, że ja ci zorganizuję jakoś ten czas?
Louis uśmiechnął się nieśmiało. – Fajnie jest czasem pobyć z jakąś niekoniecznie sławną osobą.
Phee odwzajemniła uśmiech. – W takim razie pomożesz mi przygotować obiad, zanim babcia wróci z pracy.
- Mieszkasz z babcią? – spytał chłopak z czystej uprzejmości, żeby podtrzymać konwersację.
- Tylko przez wakacje. – Ruda weszła na krawężnik i szła po nim, rozkładając ręce na boki, żeby zachować równowagę. – Tak właściwie to mieszkam w Dublinie, a co roku przyjeżdżam tu na dwa miesiące.
Lou pokiwał głową. – A masz jakieś rodzeństwo?
- Nie, jestem jedynaczką. A ty?
- Kilka sióstr…
- Kilka?
- W sumie nie wiem dokładnie, tyle ich jest, że nie umiem się doliczyć… - powiedział śmiertelnie poważnie, po czym równocześnie z Phee parsknął śmiechem. Dziewczyna zauważyła, że Louis się trochę rozluźnił. To dobrze – stwierdziła. Może wreszcie dotarło do niego, że zamartwia się bez powodu.
Do domu babci Murphey dotarli chwilę potem, rozmawiając i śmiejąc się jak gdyby nic się nie stało, jak gdyby kilka godzin wcześniej chłopak wcale omal nie płakał.
- To co ugotujemy? Homara w sosie krewetkowym z dodatkiem kawioru? A może ratatouille?
Phee pokręciła przecząco głową. – Zapiekankę ziemniaczaną.
- Co? Tak nudno?
- Nudno, ale smacznie. W piwnicy gdzieś stoi worek z ziemniakami, weź to – podała chłopakowi plastikowy koszyk – i przynieś kilka. Będziesz je potem obierał.
Louis poszedł we wskazanym kierunku i zniknął na schodach prowadzących w dół, a w tym czasie Phee wyciągnęła z lodówki mięso mielone, śmietanę i ser. Mięso podpiekła na patelni, a chłopak akurat wrócił. Dziewczyna pomogła mu z obieraniem ziemniaków, po czym pokroili je w plasterki. Poukładali w owalnym naczyniu żaroodpornym warstwami na przemian z mięsem. Ruda zrobiła ze śmietany sos, którym wszystko zalała, a Lou potarł ser i rozsypał go na wierzchu. Po niecałych piętnastu minutach wstawili swoje dzieło do piekarnika.
- Zostaniesz na obiedzie, prawda? – spytała potem dziewczyna.
- No jasne, nie mógłbym nie spróbować czegoś co własnoręcznie przyrządziłem! – odparł chłopak wypinając dumnie pierś. Phee zaśmiała się i już miała coś powiedzieć, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Idź do salonu, ja zobaczę kto to – powiedziała i poszła otworzyć. Zaskoczona ujrzała na swoim progu Maggie, która niecierpliwie wepchnęła się do przedpokoju.
- Mogę u ciebie przenocować? – zapytała.
- Chyba nie będzie z tym problemu… A co?
- Pokłóciłam się z rodzicami bo nie chcieli mnie zabrać do Dublina, gdzie 1D mieli spotkanie z fanami, rozumiesz?! – Dziewczyna zrzuciła trampki i bezceremonialnie weszła do salonu, po czym zatrzymała się gwałtownie. Wpatrując się w siedzącego na kanapie i oglądającego jakąś książkę chłopaka mogła powiedzieć tylko jedno:
- Cholera jasna.
- A ja jestem Louis Tomlinson, miło mi – odparł chłopak podając jej rękę. Drżącą dłonią ją uścisnęła, ale jej uchwyt był mocny; Lou miał wrażenie, że to imadło zaciska się na jego ręce.
- Jestem twoją największą fanką – powiedziała. – Nie wiem, co tu robisz, ale… Jesteś prawdziwy, co nie?
- Taa – mruknął Louis praktycznie wyszarpując dłoń z jej uścisku.
- A podpiszesz mi się na koszulce?  - Maggie rozpięła sweter pod którym miała bluzkę ze zdjęciem chłopców z One Direction. Szatyn wzruszył ramionami.
- Jasne, czemu nie. Phee, masz jakiś marker?
Dziewczyna szukała chwilę, po czym mu podała. Kiedy chłopak skończył się podpisywać, zamarł.
- Ja pierdolę, dziś mieliśmy spotkanie z fanami. Aargh! – warknął, uderzając się otwartą dłonią w czoło.
- To chyba dobrze, że nie pojechałam, bo ty tu jesteś – powiedziała Maggie głosem, który Phee określiłaby słowem „uduchowiony”.
- Ale powinienem pojechać! Co chłopcy sobie o mnie pomyślą… A fani? Debil ze mnie!
- Lou, spokojnie - odezwała się wreszcie Phee. – Oni to zrozumieją. Masz po prostu ciężki dzień, prawda? Spróbuj się rozluźnić, pooglądaj kreskówki, zjemy sobie potem obiad i zadzwonisz do Eleanor. Co ty na to?
Chłopak pokiwał tylko głową i usiadł z powrotem na kanapie. Zestresowana Maggie przysiadła się do niego i zaczęła jakąś rozmowę. Po chwili już nie była taka spięta, Louis też się już uspokoił. Phee wyszła do kuchni przypilnować zapiekanki. Kiedy Catrina wróciła z biblioteki, w której pracowała na pół etatu, zaskoczona zastała wnuczkę razem z dwójką znajomych jedzących już obiad. Phee nałożyła zapiekanki też babci i zjedli wszyscy w dość pozytywnej atmosferze.

- Chyba już pójdę – oznajmił Lou, kiedy razem z dziewczynami powkładali wszystkie naczynia do zmywarki. – Rozmowa z El może potrwać dłużej… Sama wiesz.
Phee pokiwała głową. – Powodzenia.
- Dzięki. – Chłopak przytulił ją na pożegnanie, a widząc spojrzenie Maggie przytulił i ją. Wyszedł uśmiechnięty i pełen optymizmu.

***

            Jeden sygnał. Odbierz. Drugi sygnał. Odbierz, proszę… Proszę! Trzeci sygnał. O matko a co jak ona nie odbierze, nie będę dzwonić do niej sto…
            - Halo? – usłyszał w słuchawce jej ciepły głos.
            - Cześć, El.
            - Cześć, Lou.
            Zapadła cisza.
            - Kochanie, o co chodzi z tymi artykułami w gazetach? I z tymi zdjęciami? Wszyscy twierdzą, że mnie zdradzasz – powiedział Louis, chociaż ciężko mu to przeszło przez gardło. Serce waliło mu w piersi i myślał, że zaraz z niej wyskoczy.
            - To tylko kolega – odparła cicho. Chłopak nie odpowiedział. – Nie wierzysz mi, prawda? – spytała po dłuższej chwili.
            - Nie wiem – odparł.
            - Lou, nie ufasz mi – stwierdziła. Głucha cisza z drugiej strony słuchawki to potwierdziła. – Wiesz… Skoro tak się sprawy mają, to chyba będziemy musieli… Odpocząć od siebie na chwilę.
            - Zrywasz ze mną?
            - Chyba tak – odparła po chwili.
            - Kocham cię – szepnął Lou, mrugając szybko oczami, by tylko się nie rozpłakać.
            - Też cię kocham. – Po tych słowach Eleanor się rozłączyła, a Louis pozwolił łzom płynąć swobodnie po swoich policzkach.

11 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAA...
    Co ty wyprawiasz z moją psychiką?!
    Barbarzyństwo skończyć w takim momencie, więc mam nadzieję, że już się bierzesz za kolejny rozdział.
    Biedny Lou... Jest taki... zraniony. On nie może rozstać się z Eleanor! Przeca to jest OTP 4ever <3
    Ale dobrze, że ma w Phee prawdziwą przyjaciółkę... Niech ona go przytuli, bo pójdę i zrobię to za nią xD
    A wgl to muszę wypróbować przepis na zapiekankę xP
    Ale ja bredzę... No nic, w każdym razie życzę weny, duuużo weny i pisaj następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa przeczytałam wszytko od początku :) Nie wiedziałam, że lubisz One Direction, prowadząc Potomkini-jadis, nawet mi to przez głowę nie przeszło :)
    A z tej strony kto? Pisze do ciebie SomeLove z królestwomarzen.blog.onet.pl - może mnie kojarzysz, a jak nie to może zaczniesz ;p
    jeśli chodzi o opowiadanie to naprawdę wciąga, czyta się tak przyjemnie i lekko, że nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam. Poza tym świetnie wykreowałaś postać Phee. Poza tym pokazałaś Lou z zupełnie innej strony, z jakiej ja go jeszcze nie znałam, ale podoba mi się bardzo bardzo :)))
    Nialla mi szkoda, ale myślę, że kiedy zacznie dziać się coś między nim a Phee to zarówno kłopoty jego jak i dziewczyny się skończą.

    Dodaję cię do linków i zostaję obserwatorem :)
    Chciałabym cię tym samym zaprosić do siebie, gdzie też pisze opowiadanie o 1D. Trochę inne niż twoje, ale może przypadnie ci do gustu. Jakbyś chciała to pisz śmiało na GG. Numer niezmienny.

    Pozdrawiam cię cieplutko ;*

    http://little-big-lovee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że już zaczęłaś pisać nowy rozdział? :D
    W sumie, nie nalegam, ale już nie mogę się doczekac tego, jak Maggie nakrzyczy na Phee. A przynajmniej to moja wizja ;p W sumie, nie będę rozczarowana jak tak nie będzie, ale..
    Rozdział bardzo fajny, trochę krótki, ale da się to przeżyć. Cieszę się, że dałaś opisy do bohaterów, jednak sadzę, że było to nieco zbędne, ponieważ powinniśmy ich poznać w trakcie czytania. Ok, nie zanudzam ; )
    odbrobina-nieba.blogspotcom

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do dołączenia do Spisu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ! Boskie ! Zajebiste (przepraszam za słowo, ale musiałam xd ) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, który mam nadzieje, że pojawi się nie dlugo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę powiedzieć o wprost: wspaniałe opowiadanie. Kojarzę skądś nick Earl Gray... Czy ty nie pracowałaś czasem na onetowskiej szabloniarni? Tak mi świta, że byłaś w tej samej załodze, co ja. No nic, może to moje głupie deja vu. Mniejsza. Powracając do sprawy opowiadania - niesamowicie piszesz! Wprawdzie akcja idzie szybko i jest malutko opisów, ale i tak się zakochałam! Ta historia aż dodała mi weny do pisania mojego własnego bloga. Strasznie mi szkoda Louisa.. Tak bardzo go lubię, a teraz on cierpi. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie. Um, w nagłówku widzę Nialla, a nie ma o nim nic większego w tekście. To powoduje, że chcę więcej i więcej! Zaciskając dłonie, czekam na ciąg dalszy! Dodaję do linków na opowiadaniu www.sztuka-zapomnienia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. O jejku, zaczęłam czytać prolog, nagle patrzę, a już kończę czwarty rozdział o,o Piszesz nieziemsko! I strasznie intrygująco. Momentami czyta się z kamienną twarzą, bo jest tak poważnie, a już za chwilę można się uśmiać z jakiejś dziwnej wypowiedzi bohatera :D Podoba mi się ten styl i to bardzo. Co to fabuły, również jestem zachwycona. Dziewczyna na początku nienawidzi 1D, ponieważ naprawdę ich nie zna. Później poznaje Lou, którego zaczyna darzyć sympatią, jednak nie biegnie od razu do reszty, by ich poznać i się zaprzyjaźnić. Bardzo oryginalne :) Widać, że masz ogarnięty cały pomysł. Zwłaszcza ten wątek z rodziną Phee, w której za dobrze się chyba nie układa. Dobrze wnioskuję, że mężczyzna, którego widział Niall na pasach, to ojciec Phee? Nie dziwię się, że Nialler tak reagował później na ten wypadek. Też byłabym przerażona, gdybym była świadkiem śmierci jakiegoś mężczyzny. Biedny Louis, sprawa z El musiała go naprawdę przybić. Dobrze, że ma jakiekolwiek oparcie. Zwłaszcza w kimś takim, jak Phee. Śmiać mi się chce z różowowłosej. To taka typowa fanka, która dosłownie szaleje na punkcie swoich ulubieńców. Na miejscu Lou, byłabym przerażona ;p
    Już dodała do linków, czego mam na dzieje nie masz mi za złe, zaobserwowałam :) Zapraszam do mnie no i czekam na kolejny rozdział ^.^ Życzę dużo, dużo weny, xx! :)
    PS: Cieplutko Ci dziękuję za to, że jestem u Ciebie w linkach. Dzięki temu trafiłam na Twojego cudownego bloga :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie podoba mi się fakt, że wyżej widnieje tyle długich oraz pięknych komentarzy... Przyzwyczaiłam się do górowania przynajmniej w tej kategorii i nie chciałabym tak łatwo odpuszczać. Poprzeczka jest podwyższona, ale postaram się sprostać wyzwaniu ;p.

    Twoje opowiadanie znalazłam szukając czegoś przyjemnego do czytania o Lousie. Niedawno odkryłam stronę czytaj-1d.blogspot.com, dlatego postanowiłam poszukać czegoś właśnie tam. Połączenie słów „Irish” i „carrot” baardzo przypadło mi do gustu i to właśnie jest powodem mojej obecności tutaj. Tylko cztery rozdziały i estetyczny wygląd strony dodatkowo zachęciły mnie do zapoznania się z treścią. No i ten Niall w nagłówku...

    Muszę przyznać - naprawdę się nie zawiodłam! Czytając miałam wrażenie jakbym to ja była bohaterką tej historii. Mimo, że nie mam rudych włosów ;>. Zgodzę się też z autorką komentarza wyżej, Marti. Dobrze wiesz o czym piszesz, nic nie wydaje się być przypadkowe. W dodatku masz niesamowity styl pisania, podejrzewam, że miliony pomysłów i bez wątpienia - ogromny talent! Sprawdź czy przypadkiem nie rzuca już cienia ;)

    Poza tym ja bardzo lubię jak bohaterka przyjaźni się z Louisem :3. On nadaje się na takiego przyjaciela, nie sądzisz? Współczuję mu tej sytuacji z Eleanor. Ale sobie ona wymyśliła! "Wiesz… Skoro tak się sprawy mają, to chyba będziemy musieli… Odpocząć od siebie na chwilę." Piękna wymówka...
    Głównej bohaterki chyba nie da się nie lubić, zresztą jak każdej osoby występującej do tej pory. Phee skrywa w sobie jakąś tajemnicę związaną z rodziną, ciekawa jestem jaką... Mogłaby się wygadać na ten temat Lou, na pewno by umiał ją pocieszyć. Zastanawia mnie też ta sprawa z Blondynkiem. Biedny Nialler, nie wiem co bym zrobiła na jego miejscu.

    Pozostają jeszcze dwa pytania:
    1. Co będzie jak chłopcy wyjadą? Właściwie większość już wyjechała, ale tak wszyscy wszyscy ;>
    2. Jak Phee pozna resztę zespołu? Na razie nie wydaje się być tym szczególnie zainteresowana, ale może zmieni zdanie...

    Wcześniej napisałam jeszcze dłuższy komentarz, lecz wypisywałam w nim takie głupoty... nawet nie chciałabyś wiedzieć. Taka jest właśnie moja reakcja na coś cudownego!

    Pisz dalej dziewczyno, niecierpliwie czekam na następny rozdział! Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu na pisanie! x

    http://whenimlookingatyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chcę nastepny!! pisz szybciutko

    OdpowiedzUsuń
  10. Całkiem fajne opo. Nie będę się rozpisywać - co jets do mnie bardzo nie podobne. :D Faktycznie ta rozmowa z Eleanor potrwała dłużej... xd
    Fajnie się czyta. Tak lekko piszesz. ;)
    Mam nadzieję, że Lou wróci do El, i że go nei zdradziła chociaż kuzynka chyba mi wspominała, że jednak tak. xd
    Szkoda, bo uwielbiam ich razem.

    OdpowiedzUsuń