-
Jak już mówiłam, nie znam mojego ojca – rozpoczęła Phee. Niall kiwnął głową, i
słuchał dalej; domyślał się, że to dłuższa historia, więc należy ją odpowiednio
zacząć. - Mama wychowywała mnie sama,
pomagała jej z początku w tym babcia, ale potem przeprowadziłyśmy się do
Dublina. Jakieś cztery lata temu mama zaczęła się spotykać z Nickiem. Był to pierwszy
facet, z którym się spotykała od bardzo dawna, bo był pierwszym, który
zaakceptował że ma dziecko. Szczerze mówiąc, uwielbiałam go. – Dziewczyna się
uśmiechnęła, ale jej oczy się zaszkliły. Blondyn przechylił nieco głowę, jakby
prosząc o szczegóły. – Z początku zachowywał się jak kumpel, ale potem zaczęłam
go traktować jak ojca… Wprowadził się do nas. Zaręczył z mamą. – Phee
posmutniała. – Jakieś trzy miesiące temu wybraliśmy się do kina. – Dziewczyna
zrobiła pauzę i zaczerpnęła powietrza. – Pojechaliśmy do kina – powtórzyła. –
Nick zapomniał z auta portfela. Czekałyśmy na niego. A kiedy wracał i
przechodził przez ulicę, on… - głos uwiązł jej w gardle.
-
Został potrącony przez jakiegoś debila w dostawczaku, który potem uciekł. –
Chłopak spojrzał na nią smutnym, zmęczonym wzrokiem.
-
Skąd… - zaczęła, ale zamilkła. Co? Miała w głowie niezły mętlik.
Niall
westchnął. – Też tam byłem. Też to widziałem. Paskudny zbieg okoliczności,
prawda?
-
Ale… - zająknęła się dziewczyna. – Jak to możliwe? Może mówimy o dwóch różnych
sprawach?
Blondyn
wstał i włożył ręce do kieszeni.
-
Nie przypuszczam. To był kwiecień, tak? Dublin. Przy kinie Light House Cinema. Około południa. Mam rację?
Zszokowana
Phee przytaknęła. – Ale… - dalej nie rozumiała.
-
Nieważne, kontynuuj. – Chłopak machnął ręką.
-
Ale jak mogę kontynuować? Cholera, okazuje się że byłeś przy tym, jak zginął mój
prawie-ojczym! Nie mogę tak sobie kontynuować, jakby nigdy nic! – wykrzyknęła,
ponownie zaczynając się trząść. Uważała to za swoją największą wadę – gdy tylko
była bardziej rozemocjonowana, cała drżała.
-
A co ja mam ci na ten temat powiedzieć? – niemalże warknął. – Że przez pierwszy
tydzień nie umiałem spać, a od tego czasu co jakiś czas mam okropne koszmary?
Że odłożyłem termin egzaminu na prawo jazdy, bo się boję? Że, cholera, przez
miesiąc bałem się przejść przez ulicę?!
Dziewczyna
z lekkim przerażeniem patrzyła na niego, na to jak łzy pojawiają się w jego
oczach. Nigdy nie myślała o innych ludziach, który widzieli wypadek. Dla niej
to był wielki cios, ponieważ Nick był osobą bardzo jej bliską. Ale, jakby nie
było, osoby postronne też musiały przeżyć pewną traumę.
-
A to wszystko że jestem tak cholernie wrażliwy – ledwo słyszalnie mruknął,
wbijając wzrok w podłogę.
-
Przepraszam - odezwała się cicho. Niall nadal na nią nie patrzył, a mimo to
zaczęła kontynuować opowieść. – Załamałam się, ale moja mama jakoś to
wytrzymała. Przez pierwsze dwa tygodnie, póki nie doszłam do siebie. Dopiero
potem… Potem zauważyłam, że też cierpi. I to przecież bardziej niż ja. W końcu
to cierpienie przerodziło się w głęboką depresję. Musiałyśmy się zgłosić do
szpitala, na oddział psychiatryczny…
-
A psycholog? – spytał nagle Niall, podnosząc na nią wzrok. – Nie mógł on tego
załatwić?
-
Nie wszyscy mogą szastać kasą jak ty, gwiazdorze. – Chłopak skrzywił się. –
Poza tym mama potrzebuje całodobowej opieki, profesjonalnej opieki. A ta dzisiejsza sytuacja… Codziennie
dzwoniła do mnie punkt siódma, bo o tej godzinie był udostępniany jej telefon.
Dziś tego nie zrobiła. Okazało się, że odkąd wyjechałam, przestała przyjmować
leki i głodziła się… Doktor McKinley powiedział, że to przez to, że boi się…
Boi się stracić mnie jak Nicka.
Phee
spuściła głowę przy ostatnim zdaniu, a włosy zasłoniły jej twarz. Poczuła
ugięcie się materaca, kiedy Niall usiadł obok, a potem jego palce które
delikatnie odgarnęły jej włosy za ucho, tak by mógł zobaczyć jej twarz. Ta
jednak nadal patrzyła na kubek, od którego kurczowego trzymania parzyły ją
ręce. Chłopak pochylił się i wsparł łokciami na kolanach, a brodę oparł na
splecionych palcach.
-
Paskudny zbieg okoliczności – powtórzył powoli w zamyśleniu. Phee pokręciła
głową.
-
Dalej nie wierzę.
Przez
dłuższą chwilę siedzieli po prostu obok siebie na łóżku Horana, aż do momentu,
kiedy Phee podskoczyła jak oparzona kiedy telefon w jej kieszeni zaczął
wibrować i grać głośną melodię oznaczającą, że dzwoni do niej babcia. Po
krótkiej rozmowie dziewczyna oznajmiła mu, że musi iść.
-
Odprowadzić cię do domu?
Phee
pokręciła przecząco głową, Niall poszedł z nią więc tylko na dół, by
odprowadzić ją do drzwi. Kiedy przyszedł czas, by się pożegnać, dziewczyna
jedynie skinęła mu głową i odeszła.
Żadne
z nich nie wiedziało jak to nazwać, ale ta rozmowa zburzyła ciągle rosnący
między nimi mur, przez który wcześniej tak trudno było im się przedostać.
***
Mimo
wczesnej godziny – a była szósta rano – przez lotnisko w Doncaster przechodziła
masa ludzi. Niektórzy spieszyli na samolot, inni w spokoju wracali do domów.
Inni czekali. Między nimi był Harry Styles, który wypatrywał w tłumie znajomej
sylwetki. Odkąd przyjechał na lotnisko, to było jego jedynym zajęciem, a z
każdą minutą denerwował się coraz bardziej.
-
Zgadnij kto to! – usłyszał, kiedy jego oczy zostały zasłonięte przez czyjeś
dłonie. Chłopak odciągnął je i odwrócił się, a na jego twarzy pojawił się
szeroki uśmiech.
-
Loueh! – wykrzyknął przytulając go mocno. Niby tylko kilka dni rozłąki, ale
każda sekunda bez najlepszego przyjaciela
bolała.
-
Cholera, zaraz mnie uszkodzisz! – zawołał ze śmiechem w głosie Lou. – Też mi
cię brakowało, głupku – dodał po chwili.
-
Lepiej się już czujesz? – spytał Harry z zatroskaną miną, kiedy wypuścił Louisa
ze swoich ramion, czując przy tym nieopisaną pustkę. Co tam Hiszpania, wolałby
po prostu trzymać go w objęciach.
-
Tak, o wiele lepiej – odparł. – Ten kryzys był tylko chwilowy. Teraz staram się
zachowywać racjonalniej.
Styles
parsknął śmiechem. – Ty? Racjonalny? – Zlustrował go wzrokiem. – To słowo mi do
ciebie nie pasuje.
-
Ej! – Szatyn się naburmuszył. – Po prostu dostałem bardzo dobrą radę.
-
Od kogo? – zdziwił się Harry. - Bo chyba nie od Nialla.
Na
samą wizję blond Irlandczyka dającego mu porady miłosne Louis musiał się
uśmiechnąć.
-
To by było ciekawe, ale nie. Prawdę mówiąc, była to pewna… Przyjaciółka, tak ją
chyba mogę nazwać.
-
Aha… - Styles pokiwał głową powoli, choć nie miał pojęcia, o kim mówił Tommo. Z
tego co wiedział, nie miał wiele przyjaciółek. Cóż… Nawet najbliższe nam osoby
mają przed nami tajemnice, a to był najlepszy tego przykład.
Tomlinson
najwidoczniej nie chciał rozwijać tego tematu, więc tylko położył rękę na
ramieniu przyjaciela.
-
Już wszystko dobrze, Hazza – zapewnił go Louis. – Nie myślmy o tym teraz.
Harry
potaknął, po czym się uśmiechnął.
– W takim
razie… Hiszpanio, nadchodzimy! – zawołał, biorąc Lou za nadgarstek i ciągnąc go
radośnie za sobą.
***
O
godzinie ósmej rano, kiedy już dawno powinna być w pracy, Murphey St. James
siedziała w pokoju z kubkiem gorącej czekolady, gapiąc się w okno, po którym
spływały kropelki deszczu. Wczorajsza świetna pogoda zniknęła bez śladu
zastąpiona przez niemal jesienną szarugę.
Łóżko
zatrzeszczało, kiedy dziewczyna wstała i podeszła do biurka, na którym leżała
teczka – z dokumentami, z wycinkami z gazet… Z całym życiem Phee od kwietnia do
dnia dzisiejszego.
SPRAWA ZAMKNIĘTA MIMO NIEZNANEGO SPRAWCY – głosił
nagłówek wycinka leżącego na samej górze, a pod spodem był jeszcze lead: Dublińska policja zdecydowała zamknąć sprawę
śmiertelnego potrącenia Nicholasa M. mimo że nie znalazła kierowcy furgonetki,
który odjechał po wypadku po czym porzucił wóz, uprzednio niszcząc tablice
rejestracyjne.
Phee
przebiegła wzrokiem po niewielkiej karteczce, po czym wyciągnęła kolejne, coraz
to wcześniejsze. Nie było ich dużo, głównie z jednej gazety, która zajmowała
się takimi rzeczami. Teraz jednak, kiedy je przeglądała, myślała o wypadku w
innych kategoriach.
Nagle
w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, ale dziewczyna pozostała nieporuszona,
pobieżnie czytając artykuły i małymi łykami pijąc czekoladę. Kiedy ktoś zapukał
do drzwi – cicho i nieśmiało – powoli złożyła kartki wkładając je równo do
teczki. Miała nadzieję, że w pewnym momencie babcia, bo tak się domyślała że to
ona, sobie pójdzie i zostawi ją w spokoju. Chciała zostać z własnymi myślami…
Choć nawet myśleć jej się nie chciało. Niemal całą noc jej mózg pracował na
najwyższych obrotach i teraz była wykończona psychicznie… Fizycznie też, bo
spała nieco ponad trzy godziny.
Trzymając
w rękach ostatni wycinek odwróciła szybko głowę ku powoli otwierającym się
drzwiom. Zaskoczona ujrzała w nich Nialla – w przemoczonej bluzie, z kapturem
byle jak odrzuconym na plecy. Tak właściwie to z całego niego ciekła woda,
kapiąc na zielony dywan w pokoju dziewczyny.
-
Czy… Mógłbym? – spytał niepewnie. – Twoja babcia mnie wpuściła, no i…
-
Jasne – odparła cicho i wskazała mu gestem, że ma wejść dalej. – Chcesz może
ręcznik albo coś? – jej głos stał się bardziej pewny.
-
Chętnie – przytaknął i poczekał chwilę, aż ruda przyniesie mu go. Ściągnął
bluzę i zaczął wycierać wilgotne ramiona.
-
Mam twoją koszulkę – powiedziała Phee. – Tą, którą mi wtedy pożyczyłeś. Możesz
się przebrać, żebyś nie zachorował.
Niall
uśmiechnął się z wdzięcznością i przyjął koszulkę, po czym nie trudząc się
chodzeniem do łazienki szybko się przebrał, po czym oddał dziewczynie ręcznik.
Ta wzięła go i jego ubrania, po czym rozwiesiła na emanującym ciepłem
kaloryferze.
-
Więc… - zaczęła, opierając się tyłem o biurko, a w tym samym czasie Niall
przyciągnął do siebie stojące nieopodal krzesło i usiadł naprzeciw Phee.
-
Dowiedziałem się, że dziś wzięłaś wolne w pracy, no i… - wzruszył ramionami. –
Nie wiem, czemu przyszedłem – powiedział po chwili zastanowienia. – To po
prostu… - zająknął się, nie wiedząc jakich słów użyć.
-
Wiem. - Chłopak spojrzał na nią z wdzięcznością. – Ta rozmowa… To, czego się
wczoraj dowiedziałam – o mamie, o tobie… - Murphey westchnęła. – Wszystko znów
wróciło.
Niall
pokiwał głową. Przez chwilę milczeli, a ku zaskoczeniu obojga ta cisza już nie
była niezręczna, jak wcześniej. Żadne z nich nie szukało w głowie żadnego
tematu, który by można podjąć. Po prostu milczeli.
W
pewnym momencie, jakby czytając mu w myślach, dziewczyna spytała:
-
Znasz szczegóły?
Pokręcił
głową przecząco. – Aż wstyd przyznać, że uciekłem stamtąd jak tylko usłyszałem
karetkę, bo wcześniej nie mogłem się ruszyć z miejsca.
-
Też chciałam wtedy uciec – powiedziała z lekkim uśmiechem malującym się w
kącikach warg, jakby ich jednakowa reakcja ją bawiła. Po chwili jednak
odwróciła się i wzięła do rąk teczkę, po czym podała ją Niallowi.
Cisza
znów zapadła, kiedy chłopak, pochylony nad rozłożoną na kolanach teczką zaczął
czytać wycinki. Nie zdradzał żadnych oznak zdenerwowania czy czegoś w tym
stylu; jedynie w jego oczach czaił się smutek – bardzo głęboki smutek. Kiedy
skończył, oddał rzeczy Phee.
-
Przykro mi – powiedział jedynie.
Dziewczyna spróbowała się uśmiechnąć, ale jej się nie udało. W głowie
nadal miała to wspomnienie: czekały z mamą na Nicka pod budynkiem kina, aż w
końcu go zobaczyły; pomachał do nich w tłumie, rozejrzał się na boki, wszedł na
ulicę… Potem usłyszała krzyk i dopiero po chwili zorientowała się, że to ona
krzyczy. Więc krzyczała dalej.
Phee
poczuła, jak łzy zbierają się w jej oczach. Nie
teraz! – krzyknęła do siebie w myślach, mrugając szybko, by je odpędzić. Cholera, nie przy Niallu!
Mimo
to już po chwili z jej oczu na policzki spłynęły słone krople, które starała
się wytrzeć wierzchem dłoni.
Niall
otworzył szerzej oczy, kiedy zobaczył, że dziewczyna zaczyna płakać. No tak –
wspomnienia, które ożyły w nim, w niej musiały być milion razy bardziej
zabarwione emocjami. Zrobił więc to, co powinna zrobić jakakolwiek osoba na
jego miejscu – po prostu wstał i ją przytulił.
Na
początku zesztywniała – nie była typem osoby, który uwielbia się tulić, czy w
jakikolwiek bardziej zażyły sposób okazywać czułość; chociaż można sprecyzować,
że stała się taka od wypadku, kiedy każdy na siłę ją chciał pocieszać. Ale
teraz, czując obejmujące ją silne ramiona chłopaka, ciepło jego ciała i
delikatny zapach perfum nie tylko się rozluźniła; zakończyła też nic niedające próby
zaprzestania płaczu – po prostu pozwoliła łzom płynąć. W końcu sama wyciągnęła
ręce, odwzajemniając uścisk, jednak nie to ją najbardziej zaskoczyło.
Nie
przypuszczała, że w ramionach Nialla poczuje się tak… bezpiecznie.
ten rozdział był ślicznyyy.
OdpowiedzUsuńi ta końcówka <333
jeden z najlepszych rozdziałów!!
czekam na następny.
zapraszam do siebie:
london-is-my-city.blogspot.com
Noo...
OdpowiedzUsuńCoraz ciekawiej się robi ^^
Nie spodziewałam się, że Naill też tam był.
Prawdę mówiąc jedyne co mi się nie podoba to, to że tak mało było Larry`ego -.-
No ale mam nadzieję, że Kochana Autorko w następnej notce napiszesz (specially for me) coś więcej o nim... ;]
Renemberaj o tym . ! :]
Twoja wierna czytelniczka
Nana
no świetny wzruszający :) czekam na następny :P
OdpowiedzUsuńO jejku ! .. Swietny ..No i co tu dużo mówić? czekam na następny ... - Hannah♥
OdpowiedzUsuńJuż przy poprzednich rozdziałach zorientowałam się, że Niall przy tym był, ale ten rozdział jest tak przepełniony emocjami obojga bohaterów, że gdyby w międzyczasie nie było fragmentu z Larry'm ryczałabym. Jak nic. Dziękuję Ci za to, że dzielisz się z nami swoją twórczością i powodujesz tym uśmiech na mojej twarzy. Ojej to chyba najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek napisałam. Pozostaje mi tylko życzyć Ci dużo weny.
OdpowiedzUsuńchciałam cię powiadomić, że nominowałam cię do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńwięcej informacji znajdziesz na moim blogu:
london-is-my-city.blogspot.com
[SPAM]
OdpowiedzUsuńChcesz:
a) poznać moje zdanie o książkach, w których się zakochałaś, lub o tych, których nie cierpisz,
b) skrytykować moje zdanie o tych lekturach,
albo c) skrytykować mnie lub dołączyć do mnie?
Jeżeli spełniasz jeden z tych warunków, to znaczy, że pewnie z chęcią zajrzysz na mojego bloga z recenzjami książek.
Serdecznie zapraszam na:
http://maly-swiat-mola-ksiazkowego.blogspot.com
Przepraszam za spam,
LittleEd Sheeran
Boskie :) kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńTaki wzruszający rozdział, naprawdę cudowny :)
Czekam na następny :D
Czytałam twojego bloga, ale żadnego rozdziału nie skomentowałam. No cóż... A potem zawiesiłaś go, bo chciałaś brać udział w NaNoWriMo (dobrze napisałam?). A ostatnio wpadłam tutaj i ujrzałam nowy szablon i rozdziały. Pochłonęłam je w godzinę i jestem zachwycona! To naprawdę jest dobry blog. Jeśli zrobiłabyś zwistun byłoby fajnie. Znam, tylko jedną aktorkę, a mianowicie Karen Gillan. Nie wiem, czy się nadaję, ale możesz ją sprawdzić.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! :>
Również myślałam nad Karen, którą osobiście uwielbiam, ale chyba mi nie pasuje do konwencji... W każdym razie dzięki :)
UsuńRozdział jak zawsze super i nominuję twojego bloga do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńOdcinek Boski!! <33
OdpowiedzUsuńNialler jest przesłodki! :D
Czekam na NN z niecierpliwością! ;**
.Kamila. <333
Zawsze piszesz fajne rozdziały kocham to nie moge doczekać sie na następne rozdziały
OdpowiedzUsuńtwój blog jest naprawdę ciekawy!!!
OdpowiedzUsuńmegastycznie zniecierpliwiona na next rozdział przesyła buziaki blogerce o niezwykłej umiejętności pisania wciągających opowiadań :*
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Awards :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na dear-friend-xx.blogspot.com w poświęconej temu zakładce :)
Spencer White
Dopiero co znalazłam twojego bloga i muszę przyznać, że masz świetny styl. Historia też jest bardzo ciekawa :) zastanów się proszę nad rozwinięciem wątków z resztą zespołu. Moje ulubione rudowłose gwiazdy- Hayley Williams, Deborah Ann Woll i oczywiście Emma Stone :)
OdpowiedzUsuńCholera! Właśnie zauważyłam, że nie napisałam ci żadnego sensownego komentarza. Proszę o wybaczenie...
OdpowiedzUsuńA rozdział... Może i ckliwy, ale to jest wielki atut. Rozmowa między Phee a Niallem była taka, no nie wiem, naturalna? Wytworzyła się między nimi kolejna niewidzialna nić niepowtarzalnego porozumienia. Cudownie!
Powtórzę jeszcze prośbę moich poprzedniczek o więcej Larry'ego :D
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń